czwartek, 23 czerwca 2011

006. Ograniczenie, muzyka, gatunki i stosunek do nich.

Po samym tytule można poznać, że dzisiejsza notatka będzie o stosunku do muzyki - wszystkich, też ludzi, którzy zbyt poważnie ją odbierają i traktują jak cząstkę swojego życia, a nie coś, przy czym można się zrelaksować i odpocząć.
Ja należę do osób, które słuchają muzyki, a nie gatunków, dlatego niesamowicie irytuje mnie, jeśli ktoś uważa, że jedynie muzyka, której on słucha jest tą prawdziwą, tylko i wyłącznie - taki tok myślenia najczęściej zaobserwowałam u słuchaczy rocka, którego sama również słucham. Uwielbiam np. Foo Fighters, ale nie oznacza to, że z tego powodu mam gardzić O.S.T.R, czy Grubsonem. Kto co lubi, nie obchodzi mnie to. Nie jestem też zdania, że muzyka mówi wiele o człowieku, osobiście słucham większości gatunków, więc chyba z mojego gustu można niewiele wyczytać. Nie lubię jedynie disco polo i techno, reszta gatunków jest naprawdę znośna, wystarczy tylko nie myśleć schematami pt. "O, słucha rapu, pewnie jest łysym drecholem i popiera JP" - jedyna rada do osób myślących w ten sposób jest wgłębienie się w teksty 2pac'a. I oczywiście pozostałe schematy, pt. "Lubi electro, pewnie co weekend bawi się w wiejskich remizach", "Słucha popu, chamska wieśniara bez mózgu, siema" - amerykańskiego popu też nie lubię, ale brytyjski to co innego, nawiasem - Florence & The Machine i Lily Allen, mają jak dla mnie cudowne teksty. Nie muszą się każdemu podobać, ale teksty tej pierwszej są wprost magiczne.

Tak więc w skrócie, jeśli komuś nie chce się czytać tych chaotycznie napisanych słów i zbyt wielu literek: nie jestem za czczeniem jednego gatunku muzycznego i ocenianiem ludzi na podstawie gustu, KROPKA.

Buziaki, Crispy. ♥